sobota, 8 października 2011

Rozdział 7

Zuzę obudziło pukanie do drzwi. Z tego powodu, że rodzice wcześnie rano poszli do pracy została sama z nadzieją, że się chociaż trochę wyśpi.
- No już idę. - mruczała pod nosem.
Otworzyła drzwi.
- No wreszcie ! Jak długo można czekać ?! - zapytała Julka.
- Zwariowałaś ? Co Ty tutaj robisz tak wcześnie rano z tymi wszystkimi ciuchami ? - pytała zaspana Zuza.
- Rano ?! Jest już grubo po trzynastej, a co do ciuchów to nie mam pojęcia w co mam się ubrać na dzisiejsze ognisko. - ciągnęła Julka - Może mnie w puścisz do środka ? - zapytała.
- No jasne. Wchodź, ale jak to trzynasta ? Jakiś czas temu przebudziłam się, zerknęłam na zegarek i było po ósmej. - mówiła zdziwiona.
- Dobra, idź weź prysznic, a ja Ci przygotuję śniadanie, to znaczy obiad.
Zuza poszła do łazienki, siedziała tam z dobrą godzinę.
- Zuzka, co Ty tam robisz ? Wyłaź już, szybko ! - Jula zaczęła się niecierpliwić.
- No idę, idę ! - krzyknęła.
Wyszła z łazienki, zjadła obiad i razem poszły do pokoju wybierać strój na dzisiejszą imprezę. Zajęło im to jakieś dwie godziny. Po długim namyśle doszły do wniosku, że Zuza założy jeansowe spodenki, beżowe kowbojki, białą tunikę związywaną w pasie i długi, złoty łańcuszek z sową, a Jula czarne rurki, czerwone conversy, luźną białą bluzkę odsłaniającą jedno ramię i czerwoną bandanę na głowę. Były bardzo zadowolone ze swojego wyboru.
- Oooo kurde, już siedemnasta, ale się zasiedziałam. Zuza muszę zwijać się ogarniać, bo nie zdążę. Widzimy się o dziewiętnastej. Pa ! - pożegnała się z Zuzą i zadzwoniła bo brata - Mikołaj.
- No siema brat. Mógłbyś po mnie przyjechać ? - zapytała,
- No hej mała, jasne, gdzie jesteś ?
- U Zuzy.
- Ok, zaraz będę.
Po pięciu minutach był już pod domem. Julka zapakowała wszystkie torby i wsiadła.
- A po co Ci to wszystko ? - zapytał.
- No imprezę mam dzisiaj i trzeba jakoś wyglądać. Musiałam skonsultować wszystko z Zuzą. - odrzekła.
- Imprezę ? Jaką imprezę. Nic nie mówiłaś. - mówił lekko oburzony.
- To znaczy, ognisko poza miastem. Rodzice jeszcze nie wiedzą, ale pewnie się zgodzą. -  mówiła.
- Rodzice może tak, ale nie wiem czy ja ? - rzucił nagle.
- Ej no ! Mikołaj. Co Ty ? -  zapytała zdziwiona.
- Młoda wiesz jak bardzo się o Ciebie martwię. Gdyby coś Ci się stało, nie wiem co bym zrobił. - odparł
- Wiem i bardzo Cię za to kocham, ale nie jestem już małą dziewczynką. Dam sobie radę.- przekonywała Go.
- Dla mnie zawsze będziesz małą dziewczynką. Pamiętaj. Choćby nie wiadomo co się stało dzwoń do mnie o każdej porze dnia i nocy.
- Wiem. Dzięki. -  odparła.
Podjechał po dom. Julka wyciągnęła swoje torby, jeszcze raz mu podziękowała i wysiadła, a on pojechał dalej. Weszła do domu, rodzice właśnie pili kawę.
- Gdzie Ty byłaś ? - zapytała mama.
- U Zuzy, bo jest taka sprawa, mam dzisiaj ognisko. Mogłabym pójść ? Proszę. -  zapytała i zrobiła słodkie oczka.
- W sumie to dlaczego nie ?! Pewnie, idź się bawić dopóki masz wakacje.
- Kocham Was. -  rzuciła i pobiegła do pokoju.
Popatrzyła na zegarek. 17.20.
- Osz kurde, nie zdążę. - mówiła pod nosem i biegała tam i z powrotem.
Pobiegła do łazienki. Napuściła wody do wanny. Wrzuciła kilka kulek zapachowych i różnego rodzaju olejki. Weszła do wanny i odprężyła się. Ocknęła się po jakimś czasie. 18:37. Z wielkim trudem opuściła wannę i pobiegła do pokoju. Zrobiła makijaż, zaczesała się w kok, zawiązała bandanę na włosy, włożyła ciuchy, przekąsiła coś jeszcze i wybiegła szybko z domu, podążając wprost pod galerię.
- Już jestem. - krzyknęła w biegu. - Możemy iść.
- No to, komu w drogę temu czas. -  odparł Olek. - Idziemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz