czwartek, 5 stycznia 2012

Rozdział 18

Julia przebudziła się w środku nocy, przejechała ręką po łóżku szukając mężczyzny przy którym zasnęła, ale nikogo obok nie było. Przestraszyła się. Jest środek nocy, Marcin powinien leżeć obok, ale go nie było. Wstała i nic nie widząc skierowała się ku drzwiom. Nagle poczuła czyjeś ciepłe ramiona obejmujące ją w pasie.
- Jak się spało ? - zapytał Marcin. 
- Cudownie. - odpowiedział i złożyła na jego ustach długi pocałunek. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę kuchni.
- To co jemy ? - rzuciła otwierając lodówkę. Nie zdążył odpowiedzieć, ona siedziała mu już na kolanach i całowała. Później wyciągnęła chleb i zrobili kanapki. Po zjedzeniu wzięli prysznic a około 8 rano Marcin poszedł do domu. Mikołaj nie wrócił na noc do domu, pewnie został u Pauliny. Przed przyjazdem rodziców ogarnęła jeszcze szybko dom. Jutro jej urodziny, a ona nie miała żadnych konkretnych planów.
- Oleekk ! - krzyknęła i wybiegła z domu. Zadzwoniła do drzwi, po kilku sekundach otworzył Olek.
- Siema. - rzucił i gestem ręki zaprosił Julię do środka. Weszła, ale czuła się niezręcznie. 
- Co tam ? Może do jakiegoś klubu wyskoczymy jutro. Weźmiemy Zuze i Łukasza, jak za starych czasów.
- Niezły pomysł, jestem za. Trzeba tylko dać im znać. 
Gadali jeszcze z dobre dwie godziny, ale przerwał im telefon który zadzwonił do Julii - Mikołaj kazał wracać jej do domu. 

          ****

Zuza własnie wychodziła na spotkanie z Łukaszem. Nałożyła trochę pudru i włożyła okulary przeciwsłoneczne z nadzieją, że nie będzie musiała ich ściągać. Czekał na nią przed domem.
- Cześć skarbie, jakie plany na dzisiaj ? - zapytał z wielkim bananem na twarzy.
- Najchętniej zostałabym w domu. - syknęła i spuściła głowę w dół.
- Ej, co jest ? - zapytał i uniósł jej podbródek.
- Nic, idziemy ? - warknęła i ruszyła do przodu wymijając go. Poszedł za nią i zablokował drogę.
- Zuza, przecież widzę, co sie dzieje ? - starał się ją przekonać. W pewnym momencie Zuza poprawiając grzywkę zahaczyła o okulary które zsunęły się w dół. Od razu je wciągnęła na nos jednak na nic. Łukasz wszystko zobaczył.
- Co to jest ? Kto Ci to zrobił ? - dotknął opuszkami palców miejsca pod okiem, ale twarz Zuzy wykrzywił ból.
- Uderzyłam się, nic poważnego. - syknęła i chciała pójść dalej, ale jej nie pozwolił.
- Zuza znam Cię jak nikt inny i dobrze wiem kiedy kłamiesz. - warknął.
- Chcesz wiedzieć ? Tak ?! Dobrze ! Twoi koledzy którym jesteś winien kasę. Zadowolony ? - krzyknęła.
- Zajebie skurwysynów. -  nie mógł się opanować.
- Nic im nie zrobisz tylko oddasz kase. - starała się go uspokoić.
- Przecież oni cię skrzywdzili, co ja najlepszego zrobiłem. - nie wiedział co robić, chodził tam i z powrotem. - Przepraszam. - podszedł i przytulił Zuzę.
- Dam ci te pieniądze tylko prosze skończ z tym już. - rzuciła.
- Idź do domu. - syknął.
- Nie ma mowy, idę z tobą. - sprzeciwiła się.
- Nigdzie nie pójdziesz, zostajesz tutaj i nie wychodzisz dopóki nie przyjdę, rozumiesz ? - krzyknął i odszedł, jednak przeszedł kilka kroków i się wrócił. Ona stała w tym samym miejscu. Podszedł i bardzo mocno ją przytulił po czym pocałował w czoło.Odszedł bez słowa. 

          *****

Było już dosyć późno, kiedy Marcin zadzwonił do Julii wyciągając ją na spacer. Zgodziła się, nic innego nie miała do roboty. 20 minut później szli już chodnikiem w stronę parku. Rozmawiali się, śmiali i wygłupiali. Było im ze sobą dobrze. Po chwili jednak zatrzymała się. Wiedziała, że kiedyś muszą o tym porozmawiać.
- Marcin, co z nami będzie ? - zaczęła puszczając dłoń.
- Nie rozumiem za bardzo pytania, a co ma być ? - zadał pytanie i wtedy w oczach Julki pojawiły się łzy. 
- Przecież ja za kilka dni wyjeżdżam, nie będzie mnie tu. Ty zostaniesz, ale ja odejdę. - szepnęła.
- Ej, ej  bez łez proszę, tylko nie płacz. - ujął jej twarz w swoje dłonie i kontynuował. -  Przecież nadal możemy się spotykać. Będę przyjeżdżał, pisał, dzwonił, damy radę, przetrwamy. -  rzucił przytulając Julię do siebie. 
- Kocham Cię. - szepnął na ucho. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - rzucił i pocałował ją. Idąc w stronę parku usłyszeli jakieś krzyki, było dosyć późno i ciemno dlatego Julia strasznie się przestraszyła, ścisnęła mocniej dłoń Marcina a on przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Z każdym krokiem krzyki nasilały się. Obraz się wyostrzył i ujrzeli trzy osoby. Trzech mężczyzn, krzyczeli do siebie i szarpali się. 
- Przecież to Łukasz. - szepnęła Julia puszczając Marcina. - W co on się znowu wpakował ? 
- Zostań tu, nie ruszaj się. - szepnął jej na ucho i ruszył w stronę Łukasza.
- Marcin nie, nie idź tam. - głos jej się łamał.
- Zaraz wrócę, obiecuję. - rzucił. Julia była cała roztrzęsiona, nie mogła stać i czekać, musiała coś zrobić, ale co ? Wyciągnęła telefon i wykręciła numer do Mikołaja.
- Mikołaj, przyjedź do parku, potrzebuję Cię. - rzuciła i zakończyła połączenie. Nagle usłyszała krzyki, bardzo donośne krzyki. Kłócili się, cała czwórka. Zaczęła się szarpanina z której wywiązała się bójka. 
Wszystko działo się tak szybko. Jeden z typów zamachnął się i Marcin dostał prosto w twarz po czym upadł na ziemię.
- Nieee.. -  krzyknęła i ruszyła w ich stronę.
- Nawet lalunie przyprowadziłeś ? - warknął jeden z nich.  Marcin wstał przykładając rękę do ust.
- Nawet nie próbuj jej tknąć. - warknął Marcin i ruszył w ich stronę. Nagle ktoś szarpnął Julię za rękę. Odwróciła się i ujrzała Mikołaja.
- Idź do Pauliny, jest przy samochodzie.- syknął. Odeszła i już nic nie widziała, przez moment słyszała krzyki, ale z każdym krokiem cichł. Przy aucie czekała Paulina, Julia rzuciła się w jej ramiona zanosząc się głośnym płaczem.
- Powiedz, że nic im się nie stanie. - szepnęła wtulając się w Paulinę.
- poradzą sobie, zobaczysz. - weszły do pojazdu i Julia wszystko opowiedziała Paulinie. Po niespełna 20 minutach ktoś postukał w szybę, przestraszyły się. Jednak byli to chłopcy, cała trójka. Marcin i Łukasz byli trochę poobijani a z Mikołajem było wszystko ok. Julia wyskoczyła z auta i rzuciła się Marcinowi na szyję.
- Nie rób mi tego więcej. - szepnęła mu na ucho. 
- Kochanie nic się nie stało. - z uśmiechem wtulił się w nią.
- To nazywasz niczym ?! Nawet nie masz pojęcia jak się o ciebie bałam, a ty mi wyskakujesz, że nic się nie stało ? Wiesz co, spadaj ! - syknęła i wsiadła do auta. 
- Juliaa... - krzyknął i rozłożył ręce w geście bezradności po czym wsiadł do auta.


-------------

6 komentarzy: